Miasto Drzew lub Miasto Domów, Kings County, dom niemal 3 milionów ludzi, a przede wszystkim jeden z pięciu okręgów Nowego Jorku – boroughs. Oto Brooklyn, przez dwa kwietniowe tygodnie 2019 r. nasz dom. To prawdziwe wielkie miasto w ogromnym mieście charakteryzuje się słynną szeregową zabudową i przepięknymi platanami klonolistnymi, które w odróżnieniu do tych naszych polskich, nie są bestialsko przyżynane na modłę “zgodności z prawem” z rozkazu wszelkiej maści przemądrzałych urzędów… Klimat jest tu niesamowity i dosłownie przytulny. To nie jest Manhattan, choć sądząc po rozmachu, jaki zaobserwowaliśmy w czasie naszych przepraw przez tutejsze ulice i stacje metra, za kilkanaście lat może się to nieco odmienić. Życie tutaj toczy się w tak namacalny sposób, jak mało gdzie. Liczne parki, a w tym Brooklyn Botanic Garden stanowią miłą odskocznię dla tych, których wielkie miasto przytłacza. Nie sposób opowiedzieć o Brooklynie tymi kilkunastoma zdjęciami i paroma zdaniami. To trzeba zobaczyć, poczuć na własnej skórze, porozmawiać z mieszkańcami, którzy są naprawdę mili i pomocni. Dostęp do dobrego amerykańskiego internetu na czas naszego pobytu kupiliśmy na naszej Church Avenue nie bez porządnej pomocy i porady, tutaj też mieliśmy do dyspozycji naszą ulubioną Pharmacy i pralnię, a do tego naszą ulubioną stację Subway 3 & 5. No cóż, z Dominos Pizza nie skorzystaliśmy (nadrobimy to następnym razem), ale Dunkin Donuts, czy Burger King i masa Deli Groceries, to jest to!